Największy problem jaki mam jeśli uda mi się popełnić jakieś coś zwane w przypływach optymizmu utworem mam z nazwą. Tu zazdroszczę pokoleniom muzyków klasycznych, którym wystarczyło opus, numer i wsio. Dzisiaj tak dobrze nie ma i każdy przejaw twórczości dowolnej musi mieć jakąś swoją jedyną i niepowtarzalną nazwę no i właśnie, bo niby co wymyślić gdy człowiek stworzy coś poniekąt przypadkowo w czasie testów zakupionej biblioteki różnego autoramentu talerzy i gągów? Tak więc Tomecki Sound Studio przedstawia: "coś stworzone kiedyś tam, bo naszła mnie wena w czasie testowania nowo zakupionego zakupu", a jeśli ktoś ma inny pomysł na nazwę to proszę bardzo. Przyjmę chyba wszystko.
Kategorie
Cóś z blachą – opis
Największy problem jaki mam jeśli uda mi się popełnić jakieś coś zwane w przypływach optymizmu utworem mam z nazwą. Tu zazdroszczę pokoleniom muzyków klasycznych, którym wystarczyło opus, numer i wsio. Dzisiaj tak dobrze nie ma i każdy przejaw twórczości dowolnej musi mieć jakąś swoją jedyną i niepowtarzalną nazwę no i właśnie, bo niby co wymyślić gdy człowiek stworzy coś poniekąt przypadkowo w czasie testów zakupionej biblioteki różnego autoramentu talerzy i gągów? Tak więc Tomecki Sound Studio przedstawia: „coś stworzone kiedyś tam, bo naszła mnie wena w czasie testowania nowo zakupionego zakupu”, a jeśli ktoś ma inny pomysł na nazwę to proszę bardzo. Przyjmę chyba wszystko.
W odpowiedzi na “Cóś z blachą – opis”
Khem, khem. Może właśnie „W blachę stukadło”? 😀 Nieeee, no to żart, oczywista. W „Przygodach Sindbada żeglarza” był jakiś Gimbal czy inny Tengil… Nie, no jakoś inaczej się nazywał. Zamieszkiwał małą wyspę i na gągach grał. Może jego imię? Poszukam, znajdę i wkleję ci to imię.