Lepszy tłumacz czy tłumacz?

Coraz częściej mówi się o tym, że już za moment zawód tłumacza przejdzie do historii, bo przecież tłumaczenie maszynowe i w ogóle sztuczna inteligencja… Przy okazji wydaje mi się, że obecnie dwa algorytmy tego typu mają szansę na bycie tym najlepszym: Google i DeepL. Postanowiłem to sprawdzić, a przy okazji zweryfikować potrzebę zawodu tłumacza wrzucając fragment książki Agathy Christie "Poirot prowadzi śledztwo", bo można to za friko z neta legalnie pobrać. Żeby nie mnożyć wstępów zacznijmy od oryginału:

The Adventure of “The Western Star”
I was standing at the window of Poirot’s rooms looking out idly on the street below.
“That’s queer,” I ejaculated suddenly beneath my breath.
“What is, mon ami?” asked Poirot placidly, from the depths of his comfortable chair.
“Deduce, Poirot, from the following facts! Here is a young lady, richly dressed—fashionable hat, magnificent furs. She is coming along slowly, looking up at the houses as she goes. Unknown to her, she is being shadowed by three men and a middle-aged woman. They have just been joined by an errand boy who points after the girl, gesticulating as he does so. What drama is this being played? Is the girl a crook, and are the shadowers detectives preparing to arrest her? Or are they the scoundrels, and are they plotting to attack an innocent victim? What does the great detective say?”
“The great detective, mon ami, chooses, as ever, the simplest course. He rises to see for himself.” And my friend joined me at the window.
In a minute he gave vent to an amused chuckle.
“As usual, your facts are tinged with your incurable romanticism. That is Miss Mary Marvell, the film star. She is being followed by a bevy of admirers who have recognized her. And, en passant, my dear Hastings, she is quite aware of the fact!”
I laughed.
“So all is explained! But you get no marks for that, Poirot. It was a mere matter of recognition.”
“En vérité! And how many times have you seen Mary Marvell on the screen, mon cher?”
I thought.
“About a dozen times perhaps.”
“And I—once! Yet I recognize her, and you do not.”
“She looks so different,” I replied rather feebly.
“Ah! Sacré!” cried Poirot. “Is it that you expect her to promenade herself in the streets of London in a cowboy hat, or with bare feet, and a bunch of curls, as an Irish colleen? Always with you it is the non-essentials! Remember the case of the dancer, Valerie Saintclair.”
I shrugged my shoulders, slightly annoyed.
“But console yourself, mon ami,” said Poirot, calming down. “All cannot be as Hercule Poirot! I know it well.”
“You really have the best opinion of yourself of anyone I ever knew!” I cried, divided between amusement and annoyance.
“What will you? When one is unique, one knows it! And others share that opinion—even, if I mistake not, Miss Mary Marvell.”
“What?”
“Without doubt. She is coming here.”
“How do you make that out?”
“Very simply. This street, it is not aristocratic, mon ami! In it there is no fashionable doctor, no fashionable dentist—still less is there a fashionable milliner! But there is a fashionable detective. Oui, my friend, it is true—I am become the mode, the dernier cri! One says to another: ‘Comment? You have lost your gold pencil-case? You must go to the little Belgian. He is too marvellous! Every one goes! Courez!’ And they arrive! In flocks, mon ami! With problems of the most foolish!” A bell rang below. “What did I tell you? That is Miss Marvell.”
As usual, Poirot was right. After a short interval, the American film star was ushered in, and we rose to our feet.
Mary Marvell was undoubtedly one of the most popular actresses on the screen. She had only lately arrived in England in company with her husband, Gregory B. Rolf, also a film actor. Their marriage had taken place about a year ago in the States and this was their first visit to England. They had been given a great reception. Every one was prepared to go mad over Mary Marvell, her wonderful clothes, her furs, her jewels, above all one jewel, the great diamond which had been nicknamed, to match its owner, “the Western Star.” Much, true and untrue, had been written about this famous stone which was reported to be insured for the enormous sum of fifty thousand pounds.
All these details passed rapidly through my mind as I joined with Poirot in greeting our fair client.

Tłumaczenie Google:

Przygoda „The Western Star”
Stałam przy oknie pokoi Poirota i patrzyłam leniwie na ulicę poniżej.
„To dziwne” – nagle wytrysnęłam pod nosem.
„Co to jest, Mon ami?” – zapytał spokojnie Poirot z głębi swojego wygodnego krzesła.
„Deduce, Poirot, z następujących faktów! Oto młoda dama, bogato ubrana – modny kapelusz, wspaniałe futra. Idzie powoli, patrząc w górę na domy. Nieznana jej, jest śledzona przez trzech mężczyzn i kobietę w średnim wieku. Właśnie dołączył do nich chłopiec na posyłki, który wskazuje na dziewczynę, gestykulując przy tym. Jaki dramat jest grany? Czy dziewczyna jest oszustem i czy detektywi z Shadowers przygotowują się do jej aresztowania? A może są łajdakami i planują zaatakować niewinną ofiarę? Co mówi wielki detektyw?
„Wielki detektyw, mon ami, wybiera, jak zawsze, najprostszy kurs. On wstaje, aby zobaczyć na własne oczy. ” I mój przyjaciel dołączył do mnie przy oknie.
Po minucie ustąpił śmiechu rozbawionemu.
„Jak zwykle twoje fakty są zabarwione nieuleczalnym romantyzmem. To jest Miss Mary Marvell, gwiazda filmowa. Towarzyszy jej grupa wielbicieli, którzy ją rozpoznali. I, en passant, moja droga Hastings, jest tego świadoma!
Śmiałem się.
„Więc wszystko jest wyjaśnione! Ale nie dostaniesz za to żadnych ocen, Poirot. To była tylko kwestia uznania. ”
„En vérité! A ile razy widziałeś Mary Marvell na ekranie, mon cher?
Myślałem.
„Może kilkanaście razy”.
„A ja – raz! Ale ja ją rozpoznaję, a ty nie.
„Wygląda tak inaczej” – odpowiedziałem dość słabo.
„Ach! Sacré! ” zawołał Poirot. „Czy oczekujesz, że jako irlandzka koleżanka będzie deptać się po ulicach Londynu w kowbojskim kapeluszu, boso lub z lokami? Zawsze przy Tobie to nie jest niezbędne! Pamiętasz przypadek tancerza, Valerie Saintclair.
Wzruszyłem ramionami, lekko zirytowany.
– Ale pociesz się, mon ami – powiedział Poirot, uspokajając się. „Nie wszystko może być jak Herkules Poirot! Dobrze to wiem."
„Naprawdę masz najlepszą opinię o kimkolwiek, kogo znałem!” Płakałam podzielona między rozbawienie i irytację.
"Co będziesz? Kiedy ktoś jest wyjątkowy, wie o tym! Inni podzielają tę opinię – nawet jeśli się nie mylę, panna Mary Marvell. ”
"Co?"
"Bez wątpliwości. Ona tu przyjeżdża.
„Jak to rozpoznajesz?”
„Bardzo prosto. Ta ulica nie jest arystokratyczna, mon ami! Nie ma w nim modnego lekarza, modnego dentysty – tym bardziej modnego młynarza! Ale jest modny detektyw. Oui, mój przyjacielu, to prawda – stałem się trybem, dernier cri! Jeden mówi do drugiego: „Komentarz? Zgubiłeś swój złoty piórnik? Musisz iść do małego Belga. On jest zbyt cudowny! Każdy idzie! Courez! ”I przybywają! W stadach, mon ami! Z problemami najbardziej głupimi! ” Dzwonek zadzwonił poniżej. "Co ci powiedziałem? To jest panna Marvell.
Jak zwykle Poirot miał rację. Po krótkim czasie wprowadzono amerykańską gwiazdę filmową i wstaliśmy.
Mary Marvell była bez wątpienia jedną z najpopularniejszych aktorek na ekranie. Dopiero niedawno przyjechała do Anglii w towarzystwie męża, Gregory’ego B. Rolfa, również aktora filmowego. Ich małżeństwo miało miejsce około rok temu w Stanach i była to ich pierwsza wizyta w Anglii. Zostali bardzo dobrze przyjęci. Każdy był przygotowany na szaleństwo nad Mary Marvell, jej cudownymi ubraniami, futrami, klejnotami, a przede wszystkim jednym klejnotem, wielkim diamentem, którego nadano pseudonimowi, tak aby pasował do swojego właściciela, „Gwiazdy Zachodu”. O tym słynnym kamieniu, o którym mówi się, że jest ubezpieczony na ogromną sumę pięćdziesięciu tysięcy funtów, napisano wiele, prawdziwych i nieprawdziwych.
Wszystkie te szczegóły przemknęły mi przez głowę, gdy dołączyłem do Poirota, witając naszego uczciwego klienta.

Tłumaczenie DeepL

Przygoda "The Western Star"
Stałem przy oknie pokoju Poirota, patrząc bezczynnie na ulicę poniżej.
"To jest dziwne", wytryskałem nagle pod moim oddechem.
"Co jest, mon ami?" zapytał spokojnie Poirot, z głębi swojego wygodnego krzesła.
"Odejmij, Poirot, od następujących faktów! Oto młoda dama, bogato ubrana w modny kapelusz, wspaniałe futra. Idzie powoli, patrząc na domy, jak idzie. Nieznana jej, jest w cieniu trzech mężczyzn i kobiety w średnim wieku. Dołącza do nich właśnie chłopak na posyłki, który wskazuje na dziewczynę, gestykulując tak jak on. Jaki to dramat, jest grany? Czy dziewczyna jest oszustką, a detektywi z cieniami przygotowują się do jej aresztowania? Czy może to łotry i spiskują, by zaatakować niewinną ofiarę? Co mówi ten wielki detektyw?"
"Wielki detektyw, mon ami, wybiera, jak zawsze, najprostszy kurs. Wstaje, żeby się przekonać." A mój przyjaciel dołączył do mnie przy oknie.
W jednej chwili dał upust rozbawionemu chudzielcowi.
"Jak zwykle, twoje fakty są zabarwione twoim nieuleczalnym romantyzmem. To jest panna Mary Marvell, gwiazda filmowa. Podąża za nią mnóstwo wielbicieli, którzy ją rozpoznali. I, en passant, mój drogi Hastings, ona jest całkiem świadoma tego faktu!"
Śmiałem się.
"Więc wszystko jest wyjaśnione! Ale nie masz za to żadnych ocen, Poirot. To była tylko kwestia uznania."
"En vérité! Ile razy widziałeś Mary Marvell na ekranie, mon cher?"
Myślałem.
"Może kilkanaście razy."
"I ja-once! Ale ja ją rozpoznaję, a ty nie."
"Ona wygląda tak inaczej", odpowiedziałem raczej słabo.
"Ach! Sacré!" zawołał Poirot. "Spodziewasz się, że będzie się promowała na ulicach Londynu w kowbojskim kapeluszu, czy z gołymi stopami i zgrają loczków, jako irlandzka koleżanka? Zawsze z tobą to nieistotne! Pamiętaj o przypadku tancerki, Valerie Saintclair."
Wzruszyłam ramionami, lekko wkurzona.
"Ale pocieszaj się, mon ami", powiedział Poirot, uspokój się. "Wszyscy nie mogą być jak Herkules Poirot! Znam to dobrze."
"Naprawdę masz o sobie najlepsze zdanie o każdym, kogo kiedykolwiek znałem!" Płakałem, podzielony między zabawę i irytację.
"Co ty na to? Kiedy jest się unikalnym, wie się o tym! A inni podzielają tę opinię – nawet jeśli się nie mylę, panno Mary Marvell."
"Co?"
"Bez wątpienia. Ona tu przyjdzie."
"Jak ty to robisz?"
"Bardzo prosto. Ta ulica, to nie jest arystokratyczne, mon ami! Nie ma w niej modnego lekarza, nie ma modnego dentysty – jeszcze mniej jest modnego dentysty! Ale jest modny detektyw. Oui, mój przyjacielu, to prawda. Jestem trybem, dernierem cri! Jeden mówi do drugiego: "Komentarz? Zgubiłeś swoją walizkę ze złotym ołówkiem? Musisz iść do tego małego Belga. On jest zbyt wspaniały! Każdy idzie! Courez! I przyjeżdżają! W stadach, mon ami! Z problemami najbardziej głupich!" Na dole zadzwonił dzwonek. "Co ja ci mówiłem? To jest panna Marvell."
Jak zwykle, Poirot miał rację. Po krótkiej przerwie, amerykańska gwiazda filmowa została wprowadzona, a my stanęliśmy na nogi.
Mary Marvell była bez wątpienia jedną z najpopularniejszych aktorek na ekranie. Dopiero niedawno przybyła do Anglii w towarzystwie swojego męża, Gregory’ego B. Rolfa, również aktora filmowego. Ich małżeństwo miało miejsce około rok temu w Stanach i była to ich pierwsza wizyta w Anglii. Otrzymali wspaniałe przyjęcie. Każdy z nich był przygotowany na szaleństwo z powodu Mary Marvell, jej wspaniałych ubrań, jej futer, jej klejnotów, przede wszystkim jednego klejnotu, wielkiego diamentu, który został nazwany, by dorównać jego właścicielowi, "Gwiazdie Zachodu". O tym słynnym kamieniu, który podobno był ubezpieczony na ogromną sumę pięćdziesięciu tysięcy funtów, napisano wiele, prawdziwych i nieprawdziwych rzeczy.
Wszystkie te szczegóły szybko przeszły mi przez głowę, gdy połączyłem się z Poirotem w powitaniu naszego uczciwego klienta.

Pora na tłumaczenie oryginalne, znaczy ludzkie.

Gwiazda Zachodu

Stałem w oknie mieszkania Poirota, dla zabicia czasu spoglądając w dół, na ulicę.
– Dziwne – zawołałem nagle przytłumionym głosem.
– Co takiego, mon ami? – spokojnie zapytał Poirot z głębi wygodnego fotela.
– Wyprowadź logiczne wnioski, Poirot, z następujących faktów. Oto młoda dama, wspaniale ubrana: imponujący kapelusz, wytworne futro, wolno idzie ulicą, przypatrując się domom wokoło. Nie wie, że śledzą ją trzej mężczyźni i kobieta w średnim wieku. Teraz dołączył do nich goniec, który, gestykulując, wskazuje na dziewczynę przed nimi. Jakiż dramat się tu rozgrywa? Czy dziewczyna jest oszustką, a śledzący przygotowującymi się do jej aresztowania detektywami? Czy raczej to oni są złoczyńcami, którzy spiskują, aby zaatakować niewinną ofiarę? Co o tym sądzi wielki detektyw?
– Wielki detektyw, mon ami, jak zwykle wybiera najprostsze rozwiązanie. Wstaje, aby zobaczyć to na własne oczy. – I mój przyjaciel podszedł do okna, przy którym stałem.
Po chwili rozbawiony dał upust śmiechowi.
– Jak zwykle zabarwiasz fakty nieuleczalnym romantyzmem. To pani Mary Marvell, gwiazda filmowa. A podąża za nią grono wielbicieli, które ją rozpoznało. I, en passant, mój drogi Hastings, jest tego całkowicie świadoma!
Roześmiałem się.
– Zatem wszystko jasne. Ale nie masz na to dowodów, Poirot. Po prostu ją rozpoznałeś.
– En verite! Ale ile razy widziałeś Mary Marvell na ekranie, mon cher?
Zastanowiłem się.
– Chyba około tuzina.
– A ja raz! Pomimo to rozpoznałem ją, a ty nie.
– Wygląda teraz zupełnie inaczej – odparłem raczej nieprzekonująco.
– Ach! Sacrel – zawołał Poirot. – Czyżbyś oczekiwał, że będzie się przechadzać ulicami Londynu w kowbojskim kapeluszu na głowie albo boso, ze związanymi włosami, jak wtedy) gdy grała irlandzką dziewczynę? Koncentrujesz się na sprawach mało istotnych! Przypomnij sobie sprawę tancerki Valerie Saintclair.
Wzruszyłem ramionami, lekko poirytowany.
– Ależ przestań się martwić, mon ami – powiedział Poirot, już spokojniej. – Nie każdy może być Herkulesem Poirot! Rozumiem to doskonale.
– Doprawdy nie znam nikogo, kto miałby o sobie równie wysokie mniemanie jak ty! – zawołałem na wpół rozbawiony, na wpół poirytowany.
– Czegóż chcesz? Kiedy jest się kimś wyjątkowym, trudno być tego nieświadomym. Szczególnie gdy inni podzielają tę opinię; nawet, o ile się nie mylę, pani Mary Marvell.
– Co?
– Bez wątpienia. Właśnie tu idzie.
– Skąd o tym wiesz?
– To oczywiste. Ulica ta nie należy do wybranych, mon ami! Nie mieszka tu żaden wzięty lekarz ani dentysta i z pewnością żaden milioner! Natomiast mieszka pewien wzięty detektyw. Oui, mój przyjacielu, to prawda: zaczynam być w modzie, zaczynam być dernier cri! Jeden drugiemu mówi: "Comment? Zgubił pan złoty piórnik? Musi pan iść do tego małego Belga. Jest wręcz zdumiewający! Każdy do niego idzie!". Courez! I przychodzą! Tłumnie, mon ami. Z najbłahszymi problemami. – Na dole zadźwięczał dzwonek. – A nie mówiłem? To pani Marvell.
Jak zwykle Poirot miał rację. Wkrótce amerykańska gwiazda filmowa została wprowadzona do naszego pokoju, a Poirot wstał, aby ją powitać.
Mary Marvell niewątpliwie była jedną z najpopularniejszych aktorek, pojawiających się na ekranach kin. Do Anglii przybyła przed paroma dniami, wraz z mężem, Gregorym B. Rolfem, również aktorem filmowym. Pobrali się przed rokiem w Stanach i była to ich pierwsza wizyta w Anglii. Zgotowano im wspaniałe przyjęcie. Ludzie oszaleli na punkcie Mary Marvell, jej cudownych strojów, futer, biżuterii, a przede wszystkim na punkcie jednego kamienia, wspaniałego brylantu, który nazwano na cześć właścicielki Zachodnią Gwiazdą. Wiele, prawdy i nie tylko, napisano o tym znakomitym klejnocie, który – o czym donosiły gazety – został ubezpieczony na astronomiczną sumę pięćdziesięciu tysięcy funtów.
Wszystkie te szczegóły przemknęły mi przez myśl, gdy wraz z Poirotem witałem naszą piękną klientkę.

słowo na koniec.

Przyznaję się bez bicia, że do języków głowy zdecydowanie nie posiadam i ten tekst generalnie kładzie mnie na obie łopatki w pierwszej rundzie. Nie będzie więc niczym zaskakującym, że osobiście raczej jestem wielkim zwolennikiem tego typu rozwiązań. Mimo wszystko czytając to wszystko wydaje mi się, że tłumacze jeszcze długo nie będą musieli obawiać się jakiegokolwiek problemu w zawodzie, zwłascza, że sami przyznają, że tego typu algorytmy im również ułatwiają robotę. Nie trzeba mieć otwartych kilku lub więcej słowników na raz, przepisywać wszystkiego ręcznie, szukać każdego słowa osobno itp. Chyba nigdy sztuczny tłumacz nie zastąpi żywego, a przy najmniej w jakiejś ogarnialnej przyszłości, jednak dla ludzi, którzy chcieliby porozmawiać z kimś innym bez znajomości języków już teraz jest nieocenioną pomocą, a będzie, miejmy nadzieje, tylko lepiej.

Kategorie
testy, prezentacje

Różności i różnostki w kuchni czyli nominacja od użytkownika Julitka

EltenLink