Najpierw fragment pewnej książki:
Jechali właśnie na kontrole partyzanckich obozów. A jednocześnie szkolić. Polska instrukcja dotycząca struktury partyzanckich organizacji była jedna, nie mieli czasu, żeby oddać kopiście do powielenia. I trzeba było osobiście wtłaczać wszystko do głów poszczególnych dowódców. Niestety. Problem był jeden. Ludzie głodni i biedni ochoczo co prawda ciągnęli do partyzantów i licznie zasilali ich oddziały. Byli odważni, odwagą płynącą z desperacji, zdolni do każdych wyrzeczeń. Nie potrafili jednak wykonywać instrukcji. Nie było u nich talentów dowódczych. Setki lat trzymania pod butem oduczyło ich skutecznie przejawiania jakiejkolwiek inicjatywy. Każdą decyzję miała za nich podjąć „władza”. Przedtem cesarska, a teraz dowódca oddziału. To, że podejmował, często z powodu braków w wykształceniu, decyzje złe i głupie, nie miało żadnego znaczenia. Można było na niego psioczyć, można narzekać. Ale to on miał podjąć decyzję i basta! Shen nie mogła zapomnieć kłótni z jakąś kobietą. Chodziło o dzieci, które trzeba było zapoznać z podstawowymi zasadami bezpieczeństwa w lesie. Dowódca oddziału albo o tym zapomniał, albo uznał za nieistotne. Dzieciaki łaziły więc sobie, jak chciały, aż siłą rzeczy doszło do nieszczęśliwego wypadku.
– Czemu nie zorganizowaliście dla nich jakiejś ochrony?! – wrzeszczała na jedną z nieszczęśliwych matek Shen.
– No bo władza nie zadecydowała.
– A ty własnego rozumu nie masz?! Wszystko za ciebie musi ktoś inny zrobić?
– To jest rola władzy, żeby decydować. Nie moja.
– Ale to twoje dziecko jest ciężko ranne!
– To wina władzy.
– Nie władza cierpi, idiotko! Ty cierpisz!
– Bo dowódca jest do dupy. – Kobieta była bliska płaczu. – Nie zajął się odpowiednio naszymi dziećmi.
– A co on może wiedzieć o dzieciach?! Kawaler przecież! I to on ma decydować? – Shen opanowała się z najwyższym trudem. Przeszła na ton nauczyciela, który musi przemawiać do wyjątkowo tępego ucznia. – Posłuchaj mnie uważnie. Teraz zadam ci pytanie.
– Tak, jaśnie pani?
– Ile razy w twoim życiu jakakolwiek władza podjęła korzystną dla ciebie decyzję? Jakakolwiek władza, cesarska dawniej czy dowódca już tutaj. Zastanów się i powiedz: ile razy władza zrobiła coś dobrego dla ciebie?
Kobieta mimo łez w oczach myślała w skupieniu przez dłuższą chwilę.
– Ani razu, pani.
– Ani razu ktoś u władzy nie zrobił dla ciebie czegoś dobrego?
– Jest, jak mówisz, pani. Ani razu.
– A ty, cielę głupie, w dalszym ciągu chcesz, żeby władza za ciebie podejmowała decyzje? Ani razu nie podjęli dobrej, ale w dalszym ciągu mają o tobie decydować?
– Taka jest rola władzy.
– Jednak nigdy się z tej roli nie wywiązali, zawsze, od zarania, robili coś głupiego, a ty dalej chcesz, żeby to władza decydowała?
– No bo taka jest jej rola.
– Hej! Czy ty w ogóle słyszysz, co do ciebie mówię? Ocknij się, kobieto! Jak ma o tobie decydować ktoś, kto nie zna twojej sytuacji, niczego o tobie nie wie, nie ma pojęcia nawet, jakie są warunki w twojej bezpośredniej bliskości. Jakim cudem ma o tobie decydować ktoś, kto nie ma pojęcia nawet o prostym fakcie, że istniejesz?! Dlaczego ty sama nie chcesz o sobie stanowić?
– No bo to rola władzy. To ona powinna robić.
– A czy dotarło do ciebie, że my tutaj jesteśmy właśnie po to, żeby cesarską władzę obalić? I kto będzie wtedy za ciebie decydował?
– No nasz dowódca.
– Kurwa mać! Toż on właśnie o mało nie doprowadził do śmierci twojego dziecka! I co? Dalej ma za ciebie podejmować decyzje?! Sama nie zaczniesz?!
Teraz moje.
Ile razy obarczamy winą za nasze życie fundacje, bo źle szkolą, rodziców, bo źle wychowali, rząd, bo to idioci, ludzi z najbliższego otoczenia, bo nas nie doceniają… przecież to moje życie i nikt go, prócz mnie nie przeżyje. Czemu więc tyle razy inni decydują za nas? Jest takie stare, wojskowe powiedzenie – podjęcie nawet złej decyzji jest lepsze od nie podjęcia jej w ogóle.
6 odpowiedzi na “Przecież to moje życie!”
Jest takie stare powiedzenie inwestorów giełdowych w stosunku do ludzi, którzy usilnie chcą przekonać że to co robisz jest błędem. Co ciebie obchodzą moje pieniądze? Łatwo jest wszystkich równać do swojego poziomu. Poziomu, który zawdzięcza swój stan nie tylko sobie. Ludzie miłujący wolność zawsze podkreślają, że wszystko zawdzięczają sobie. To bzdura. Wszystko jest od wszystkiego zależne. Nie pojawi się dobrze działająca firma w miejscu gdzie nie ma nawet dojazdu, zaplecza. A że to państwo je buduje… Tu można podyskutować czy to dobrze czy nie, natomiast ty zdaje się nie dostrzegasz prostej żeczy. Te problemy z wolnością są u wszystkich, tyle że u widzących na poziomie państwo ma mi dać 500+, a u niewidomych niech brat pujdzie do sklepu i mi kupi cośtam, choć sklep blisko bardzo. Ty trafiłeś na ludzi, którzy ci pomogli rozwinąć skrzydła. Inni zaś na takich co mówili zawsze, że do niczego się nie nadają, nawet w szkołach. A pewne kwestje w dorosłości nie łatwo obejść, nawet gdy masz dowód że coś potrafisz to i tak podstawowe twoje myślenie będzie takie że jesteś do jojec. A z takim się nie pofrunie. To lata niedasizmu, zaniedbań etc. I to w tym sensie ludzie zwalają na system. Są ludzie z gruntu walczący, bo takie mają geny, bo taką osobowość, kształtowaną przez jakieś zdarzenia. A inni są tymi, którzy zawsze byli raczej bici lub woleli się wycofać na bezpieczną odległość. Jak byłeś zawsze tym słabszym to tak ci poprostu zostanie, będziesz nie pewny siebie i swojej wartosci i żadne tam pitolenie ciebie nie zmieni.
Wiesz, ja to pisałem w kontekście jakiejś znalezionej dyskusji, która zaczęła się od tego, że ktoś tam chciał jakiejś pomocy, a skończyła się szukaniem winnego obecnego stanu rzeczy bez wniosków na przyszłość.
No tak. Ostatecznie to życie jest nasze bez względu na źródło i to my będziemy mieli przerąbane a nie system, choć walka z nim to zajęcie na lata.
A w dodatku z reguły człowiek z systemem przegra więc zastanawianie się czemu mam tak źle bez wysnuwania wniosków na przyszłość nie ma sensu, a niestety na tym się dyskusje kończą i to było moje przesłanie z tego posta.
A co to za książka? Fragment brzmi bardzo ciekawie.
Czwarty albo piąty tom pomnika cesarzowej Achai.