Kategorie
Pisze bo mogie.

Czitowanie, a sprawa polska.

Każda szanująca się społeczność graczy bezsprzecznie potępia stosowanie wszelkiego rodzaju nieprzewidzianych przez twórców ułatwiaczy w grach jak np. jakieś grzebanie w pamięci względnie w plikach coby se dodać życia, kasy, jakichś tam punktów itp. To jest złe, brzydkie, nieuczciwe i w ogóle beee. jeśli ma to miejsce w przypadku jakichkolwiek produkcji, w których dochodzi do jakiegoś konkurowania między graczami, naczelnym przykładem są wszelkiego rodzaju gry online to można się z tym zgodzić, bo wychodzi na to, że wygrywa nie ten, kto jest np. bardziej skupiony, czy tam ma lepszą pamięć lub inny refleks, ale ten, komu lepiej wychodzi zaglądanie w bebechy aplikacjom komputerowym.
Inaczej rzecz się ma z produkcjami offline, bo ani tu konkurencji żadnej nie ma, ani niezbyt da się jakoś szczególnie zaszkodzić innym graczom. Mimo wszystko zdarzają się gracze i to nie jest ich tak mało, którzy dostają piany na ustach słysząc o tym, że ktoś tam sobie we własnym zaciszu, bez udziału kogokolwiek innego pomnaża wirtualną fortunę czy tam rozpędza również nieprawdziwe samochody do prędkości światła i to już dla mnie zbyt zrozumiałe nie jest. Osobiście traktuję to tak samo, jak praktyki w rodzaju czytania książki od tyłu, omijanie wstępów czy ewentualnie przerywanie w połowie i dopisywanie reszty samemu coby kończyło się wg uznania czytelnika. Twoja książka, rób sobie co chcesz. Pomijam wszelkie kwestie związane z wydobywaniem z gier czy innych programów jakichkolwiek algorytmów, dźwięków, obrazków czy czego tam jeszcze, bo to zwyczajna kradzież i jako taka nie podlega dyskusji.
Gry mają służyć rozrywce, tak samo jak większość filmów i beletrystyki. Jeśli komuś sprawia większą frajdę odgłos wyrywanych kartek niż delektowanie się treścią książki, niech sobie przerobi na pojedyncze arkusze dowolne dzieło z encyklopedią powszechną włącznie, o ile jest to oczywiście jego własnością.
Jednym z podnoszonych argumentów jest to, że taki człowiek, który podniesie sobie jakąś tam prędkość czy tam zwiększy ilość amunicji ma ułatwione zadanie w stosónku do innych graczy. Że to jest takie pójście na skróty w miejscu, gdzie inni muszą przedzierać się w trudzie i znoju przez pułapki zastawione przez ekipę deweloperską. Z drugiej strony tym ludziom z reguły właśnie o to chodzi żeby się namęczyć, nakombinować, zdobyć za setnym razem ten wyśniony cel, więc wychodzi na to, że nie ma czego zazdrościć tym, którzy sobie to wszystko ułatwiają tak samo jak ludziom, którzy zamiast jak Bóg przykazał, a ludzie uczyli wspinać się na Kasprowy, płacą naście złych i spokojnie kolejką popylają na górę widoki podziwiać.
Tym bardziej może zastanawiać fakt, że część z tych dyszących świętym oburzeniem graczy jednocześnie traktuje takie sprawy jak religia, w ogóle moralność czy np. podejście do zdrowego żywienia jako prywatną sprawę każdego człowieka. Innymi słowy wydaje się, że zdecydowanie ważniejsze jest dla tych osób uświadomienie użytkownikom, że cheatowanie to zło niż np. fakt, że odpowiednia dieta pozwoli przedłużyć, a zwłaszcza uprzyjemnić życie.

Każda szanująca się społeczność graczy bezsprzecznie potępia stosowanie wszelkiego rodzaju nieprzewidzianych przez twórców ułatwiaczy w grach jak np. jakieś grzebanie w pamięci względnie w plikach coby se dodać życia, kasy, jakichś tam punktów itp. To jest złe, brzydkie, nieuczciwe i w ogóle beee. jeśli ma to miejsce w przypadku jakichkolwiek produkcji, w których dochodzi do jakiegoś konkurowania między graczami, naczelnym przykładem są wszelkiego rodzaju gry online to można się z tym zgodzić, bo wychodzi na to, że wygrywa nie ten, kto jest np. bardziej skupiony, czy tam ma lepszą pamięć lub inny refleks, ale ten, komu lepiej wychodzi zaglądanie w bebechy aplikacjom komputerowym.
Inaczej rzecz się ma z produkcjami offline, bo ani tu konkurencji żadnej nie ma, ani niezbyt da się jakoś szczególnie zaszkodzić innym graczom. Mimo wszystko zdarzają się gracze i to nie jest ich tak mało, którzy dostają piany na ustach słysząc o tym, że ktoś tam sobie we własnym zaciszu, bez udziału kogokolwiek innego pomnaża wirtualną fortunę czy tam rozpędza również nieprawdziwe samochody do prędkości światła i to już dla mnie zbyt zrozumiałe nie jest. Osobiście traktuję to tak samo, jak praktyki w rodzaju czytania książki od tyłu, omijanie wstępów czy ewentualnie przerywanie w połowie i dopisywanie reszty samemu coby kończyło się wg uznania czytelnika. Twoja książka, rób sobie co chcesz. Pomijam wszelkie kwestie związane z wydobywaniem z gier czy innych programów jakichkolwiek algorytmów, dźwięków, obrazków czy czego tam jeszcze, bo to zwyczajna kradzież i jako taka nie podlega dyskusji.
Gry mają służyć rozrywce, tak samo jak większość filmów i beletrystyki. Jeśli komuś sprawia większą frajdę odgłos wyrywanych kartek niż delektowanie się treścią książki, niech sobie przerobi na pojedyncze arkusze dowolne dzieło z encyklopedią powszechną włącznie, o ile jest to oczywiście jego własnością.
Jednym z podnoszonych argumentów jest to, że taki człowiek, który podniesie sobie jakąś tam prędkość czy tam zwiększy ilość amunicji ma ułatwione zadanie w stosónku do innych graczy. Że to jest takie pójście na skróty w miejscu, gdzie inni muszą przedzierać się w trudzie i znoju przez pułapki zastawione przez ekipę deweloperską. Z drugiej strony tym ludziom z reguły właśnie o to chodzi żeby się namęczyć, nakombinować, zdobyć za setnym razem ten wyśniony cel, więc wychodzi na to, że nie ma czego zazdrościć tym, którzy sobie to wszystko ułatwiają tak samo jak ludziom, którzy zamiast jak Bóg przykazał, a ludzie uczyli wspinać się na Kasprowy, płacą naście złych i spokojnie kolejką popylają na górę widoki podziwiać.
Tym bardziej może zastanawiać fakt, że część z tych dyszących świętym oburzeniem graczy jednocześnie traktuje takie sprawy jak religia, w ogóle moralność czy np. podejście do zdrowego żywienia jako prywatną sprawę każdego człowieka. Innymi słowy wydaje się, że zdecydowanie ważniejsze jest dla tych osób uświadomienie użytkownikom, że cheatowanie to zło niż np. fakt, że odpowiednia dieta pozwoli przedłużyć, a zwłaszcza uprzyjemnić życie.
Ciekaw jestem dyskusji w komentarzach.

7 odpowiedzi na “Czitowanie, a sprawa polska.”

Piękny wpis, i nie spodziewałbym się go po kimś, kto nie jest zapalonym graczem. Jak dla mnie, cheaty potrafią być świetną zabawą (jak fajnie mieć całą armię w Entombed).

Najbardziej mi się podoba ten fragment o tym, że ci ludzie tylko jedną sprawę mają taką niezmiernie ważną, a inne olewają. Święta prawda.

Podam trochę inny przykład. Zapewne wszyscy pamiętają niedawną awarię oczyszczalni Czajka w warszawie. Czy jakiekolwiek środowiska proekologiczne tak szumnie manifestujące w wielu przypadkach (nie podaję żadnych przykładów) protestowały w tej sprawie, lub domagały się przykładowych kontroli oczyszczalni? Jakoś sobie nie przypominam.

To zupełnie inny temat. Znaczy domyślam się o co Ci chodzi, ale mnie chodzi w tym momencie stricte o problem środowiska graczy komputerowych.

oj nuno tomecki nie jest zapalonym graczem, ja pamiętam jak ten o to tu człowiek dzień wdzień nawalał w bokurano 2, sam dzięki tobie się nauczyłem jak używać cheat engine a wcześnie game cheater.
Moje zdanie jest na ten temat takie, że jeżeli nie znamy żadnej gry no to starajmy się ją przejść bez żadnych cheatów, no chyba, że jest tak trudna że inaczej się nie da.
Niestety bokurano 2 jest taką grą gdzie zbieranie kasy i dochodzenie do czego kolwiek jest moim zdaniem żmudne i aż się prosi o pogrzebanie w pamięci.
Jeżeli już jakąś grę przejdę normalnie to mogę sobie cheatami ułatwić zabawę, bo czemu nie skoro gram sobie już dla beki.

W wydobywaniu dźwięków, obrazków i innych rzeczy z gier osobiście również nie widzę niczego złego, byle nie używać tego we własnych produkcjach. Ktoś chce mieć rozbebeszoną grę na czynniki pierwsze i zobaczyć, jak to wszystko wygląda? A na zdrowie!

To jest w ogóle temat na osobną dyskusję tj. na ile możemy rozkminiać jak to jest zrobione, ale nie chciałem mnożyć tematów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

EltenLink