Znam trzy reakcje na zjawisko homoseksualizmu. 1. nietolerancja – tu wszystko jasne tj. geje, lezby won ze świata! 2. uznanie za normę więc kochajta się długo i zdrowo kto jak chce i z kim chce, nie moja rzecz. 3. tolerancja i tyle. Tu najgorzej streścić jednym słowem pogląd, bo w zasadzie tu jest całe spektrum różnych poglądów, od "wypalmy żelazem ognia sprawiedliwości wrzód tej choroby, ale to wszystko z litości nad tymi biedakami" po "a gówno mie to obchodzi co oni tam, chociaż tak w ogóle to niezły cyrk, a lezbijki to se można obejrzeć w akcji, bo to podwójna przyjemność jest" plus oczywiście wszystko pomiędzy plus wariacje różne.
Pora na moje stanowisko w tej sprawie. Na początku chciałbym nadmienić, że nie wgłębiałem się w temat jakoś specjalnie. Nie mam, o ile mi wiadomo, bliskich znajomych homoseksualistów, chociaż znalazłby się jeden cz drugi wśród osób, które jakkolwiek znam, ale nie mamy jakichś bliższych kontaktów. Od razu mówię, że ich orientacja nie miała na to wpływu, przy najmniej z mojej strony. Dlatego wszystko to biorę na tzw. chłopski rozum i zdrowy rozsądek przemnożony przez wiarę. W efekcie wyszło coś takiego: po mojemu to zaburzenie, które trzeba traktować jak każde inne. Nikt o zdrowych zmysłach nie ma pretencji do schizofreników o ich chorobę. Co prawda alkoholizm to też choroba, a jednak jest inaczej traktowana i tu jakieś pretensje bywają. Mimo wszystko wydaje mi się, że homoseksualizm jest przeważnie po za jakimś specjalnym wpływem, chociaż obawiam się, że obecna sytuacja sprzyja rozwojowi tej choroby ze względu na obecność mediów, stoważyszeń, które uważają homoseksualizm za normę. Waham się co do podnoszonych niejednokrotnie kwestii socjologicznych tj. przejmowania ról męskich przez kobiety i odwrotnie. Z jednej strony kobieta pracująca to rzeczywiście kwestia ostatnich kilkudziesięciu lat, z drugiej wpisy naszej Eltenowej seniorki swiadczą o tym, że w gruncie rzeczy problemy jakie były, takie nadal są. Kolejnym faktem jest, że dzisiejsze możliwości w zakresie nagłaśniania informacji są daleko większe niż sto lat temu. Jako wisienka na torcie może służyć stan wiedzy ludzkiej na temat seksualności. Chodzi o to, że jeśli spory na temat punktu G trwają nadal i to w gronie naukowców, a w ogóle porządne badania na temat seksualności w ogóle to kwestia ostatnich może sześćdziesięciu lat to hm… chyba nie można tu niczego autorytatywnie stwierdzić.
Co by i nie było, to jednak jakieś problemy wymagają ustosunkowania jak np. posiadanie dzieci przez pary gejów czy lezbijek i tu moje stanowisko jest raczej konserwatywne. Jestem stanowczo przeciwny, a teraz uzasadnienie. Wszelkie dysfunkcje rodzinne takie jak alkoholizm, niepełnosprawność rodziców, samotna matka lub ojciec stanowią jakiś problem, jednak dziecko w tych przypadkach pojawia się hm… samo, tj naturalnie, a z tego co wiem i serwuję więź między rodzicami i dzieckiem jest cholernie mocna no chyba, że rodzice tę więź świadomie lub nie niszczą. W każdym razie zmiana rodziny jest bardzo szkodliwa dla dziecka, dlatego najpierw trzeba spróbować uzdrowić rodzinę biologiczną, dopiero potem poszukać zastępczej. Nieco inaczej jest w przypadku homoseksualistów, bo w tym przypadku nie ma opcji żeby pojawiło się tu dziecko no chyba, że dwie panie w związku postarają się o to hm… z importu. Pozostaje więc adopcja więc dziecko prócz tego, że wychodzi z rodziny biologicznej trafia na poważny problem i to nie fizyczny, który da się taką czy inną technologią pokonać, ale raczej psychiczny czy tam psychologiczny, bo się na tych terminach dobrze nie znam. W dodatku nowa rodzinka nie uważa tego stanu rzeczy za problem, więc siłą rzeczy wpaja taki pogląd dzieciom.
Teraz dwie panie w związku , które mają własne dzieci. Tu problem jest większy, bo było nie było, to rzeczywiście matka jest. Tutaj nie wiem co bym zrobił, bo pojęcia nie mam czy da się sytuację wyprostować i nie wiem czy gorsze jest bycie w związku z drugą mamą czy rodzina zastępcza. Gdyby to ode mnie zależało to zakładając, że da się jakoś to leczyć, ale rzeczywiście leczyć, a nie np. izolować to dla ciążących lezbijek w związkach terapia obowiązkowa, alternatywą byłby rozwód, a jeśli nie to rodzina zastępcza, ale tak twierdzę teraz, bez czytania większej ilości materiałów na ten temat.
Co do ślubów, przy najmniej cywilnych to nie mam zdania.Z jednej strony oficjalne zatwierdzenie tego typu związków rodzi przyzwolenie na traktowanie problemu jako normę, z drugiej ci ludzie rzeczywiście potrzebują takiego związku. Tu chyba zastosowałbym nieco podobną metodę tj. ślób tak, ale konieczna terapia o ile jest możliwa no i oczywiście żadnego potomstwa, a jeśli przydarzy się coś nieplanowanego to patrz wyżej.
Czemu wg. mnie to jest problem? Pomijając fizjologię, która wskazuje jednoznacznie na kierunek tego całego interesu, to z autopsji wiem, że jednak mama od taty się różnią :d. Trudno byłoby znaleźć taką mamę, która mogłaby bardzo dobrze być tatą i odwrotnie – "zmamiałych" ojców też raczej trudno spotkać. Podejrzewam, że takie osoby tj. męskie kobiety i kobiecy panowie mogą się pojawić w wyniku problemów w ich rodzinach, ale tutaj też raczej to sobie wymyślam korzystając z tego zdrowego, chłopskiego rozsądku. Jeśli tak byłoby rzeczywiście to obawiam się, że problemy rodziców będą rzutować na dzieci, a że musiały być na tyle duże, że zakłuciły rozwój emocjonalny przyszłych rodzicó to i konsekwencje mogą być niewąskie.
Nie ukrywam, że chętnie podyskutowałbym z kimś o odmiennych przekonaniach, dlatego ten wpis, jak większość innych jest dostępny również dla niezalogowanych uzytkowników co pozwoli na anonimowe wypowiedzi. Proszę tylko, w razie odmiennych opinii o raczej konstruktywną krytykę miast bluzgów, które nic nie wnoszą do sprawy.
W odpowiedzi na wpis użytkownika Marchewaux odnośnie panów z panami, pań z paniami.
Znam trzy reakcje na zjawisko homoseksualizmu. 1. nietolerancja – tu wszystko jasne tj. geje, lezby won ze świata! 2. uznanie za normę więc kochajta się długo i zdrowo kto jak chce i z kim chce, nie moja rzecz. 3. tolerancja i tyle. Tu najgorzej streścić jednym słowem pogląd, bo w zasadzie tu jest całe spektrum różnych poglądów, od „wypalmy żelazem ognia sprawiedliwości wrzód tej choroby, ale to wszystko z litości nad tymi biedakami” po „a gówno mie to obchodzi co oni tam, chociaż tak w ogóle to niezły cyrk, a lezbijki to se można obejrzeć w akcji, bo to podwójna przyjemność jest” plus oczywiście wszystko pomiędzy plus wariacje różne.
Pora na moje stanowisko w tej sprawie. Na początku chciałbym nadmienić, że nie wgłębiałem się w temat jakoś specjalnie. Nie mam, o ile mi wiadomo, bliskich znajomych homoseksualistów, chociaż znalazłby się jeden cz drugi wśród osób, które jakkolwiek znam, ale nie mamy jakichś bliższych kontaktów. Od razu mówię, że ich orientacja nie miała na to wpływu, przy najmniej z mojej strony. Dlatego wszystko to biorę na tzw. chłopski rozum i zdrowy rozsądek przemnożony przez wiarę. W efekcie wyszło coś takiego: po mojemu to zaburzenie, które trzeba traktować jak każde inne. Nikt o zdrowych zmysłach nie ma pretencji do schizofreników o ich chorobę. Co prawda alkoholizm to też choroba, a jednak jest inaczej traktowana i tu jakieś pretensje bywają. Mimo wszystko wydaje mi się, że homoseksualizm jest przeważnie po za jakimś specjalnym wpływem, chociaż obawiam się, że obecna sytuacja sprzyja rozwojowi tej choroby ze względu na obecność mediów, stoważyszeń, które uważają homoseksualizm za normę. Waham się co do podnoszonych niejednokrotnie kwestii socjologicznych tj. przejmowania ról męskich przez kobiety i odwrotnie. Z jednej strony kobieta pracująca to rzeczywiście kwestia ostatnich kilkudziesięciu lat, z drugiej wpisy naszej Eltenowej seniorki swiadczą o tym, że w gruncie rzeczy problemy jakie były, takie nadal są. Kolejnym faktem jest, że dzisiejsze możliwości w zakresie nagłaśniania informacji są daleko większe niż sto lat temu. Jako wisienka na torcie może służyć stan wiedzy ludzkiej na temat seksualności. Chodzi o to, że jeśli spory na temat punktu G trwają nadal i to w gronie naukowców, a w ogóle porządne badania na temat seksualności w ogóle to kwestia ostatnich może sześćdziesięciu lat to hm… chyba nie można tu niczego autorytatywnie stwierdzić.
Co by i nie było, to jednak jakieś problemy wymagają ustosunkowania jak np. posiadanie dzieci przez pary gejów czy lezbijek i tu moje stanowisko jest raczej konserwatywne. Jestem stanowczo przeciwny, a teraz uzasadnienie. Wszelkie dysfunkcje rodzinne takie jak alkoholizm, niepełnosprawność rodziców, samotna matka lub ojciec stanowią jakiś problem, jednak dziecko w tych przypadkach pojawia się hm… samo, tj naturalnie, a z tego co wiem i serwuję więź między rodzicami i dzieckiem jest cholernie mocna no chyba, że rodzice tę więź świadomie lub nie niszczą. W każdym razie zmiana rodziny jest bardzo szkodliwa dla dziecka, dlatego najpierw trzeba spróbować uzdrowić rodzinę biologiczną, dopiero potem poszukać zastępczej. Nieco inaczej jest w przypadku homoseksualistów, bo w tym przypadku nie ma opcji żeby pojawiło się tu dziecko no chyba, że dwie panie w związku postarają się o to hm… z importu. Pozostaje więc adopcja więc dziecko prócz tego, że wychodzi z rodziny biologicznej trafia na poważny problem i to nie fizyczny, który da się taką czy inną technologią pokonać, ale raczej psychiczny czy tam psychologiczny, bo się na tych terminach dobrze nie znam. W dodatku nowa rodzinka nie uważa tego stanu rzeczy za problem, więc siłą rzeczy wpaja taki pogląd dzieciom.
Teraz dwie panie w związku , które mają własne dzieci. Tu problem jest większy, bo było nie było, to rzeczywiście matka jest. Tutaj nie wiem co bym zrobił, bo pojęcia nie mam czy da się sytuację wyprostować i nie wiem czy gorsze jest bycie w związku z drugą mamą czy rodzina zastępcza. Gdyby to ode mnie zależało to zakładając, że da się jakoś to leczyć, ale rzeczywiście leczyć, a nie np. izolować to dla ciążących lezbijek w związkach terapia obowiązkowa, alternatywą byłby rozwód, a jeśli nie to rodzina zastępcza, ale tak twierdzę teraz, bez czytania większej ilości materiałów na ten temat.
Co do ślubów, przy najmniej cywilnych to nie mam zdania.Z jednej strony oficjalne zatwierdzenie tego typu związków rodzi przyzwolenie na traktowanie problemu jako normę, z drugiej ci ludzie rzeczywiście potrzebują takiego związku. Tu chyba zastosowałbym nieco podobną metodę tj. ślób tak, ale konieczna terapia o ile jest możliwa no i oczywiście żadnego potomstwa, a jeśli przydarzy się coś nieplanowanego to patrz wyżej.
34 odpowiedzi na “W odpowiedzi na wpis użytkownika Marchewaux odnośnie panów z panami, pań z paniami.”
jak byś tak zaburzenie, które trzeba traktować jak każde inne. napisał na jakiej grupie gejowej, to dopiero by cię przegejowali.
no to ja jestem tym stanowiskiej nr dwa.
Niech sie kochają jak im się podoba z psem, kłotem, a nawet zwirkiem dla kłota, byle mi nie przeszkadzać pić kawkę i jeść te precle coś mi polecił, oraz kupować w promocji vst od wavesa.
A tak, niech se no i fajnie gdy by pod domem gejowe auto reklam gejowych nie grało.
Mądrze Tomecki napisałeś, mądrze.
Zgadzam się z przedmówcą
Ja skolei jestem po stronie Tomeckiego i uważam to za zaburzenie.
teraz pytanie, czy miłość można nazwać zaburzeniem o ile w takich przypadkach naprawde występuje? Samą miłość to pewnie i nie, ale pociąg seksualny do płci jednakowej już zdecydowanie. A w takim razie co powiedzieć o różnego rodzaju fetyszach i innych takich? Są zaburzeniem czy nie są? Nie są w normie, jest to jakiś tam w zależności od fetyszu procent społeczeństwa, ale leczyć, czy nie leczyć? I tak można w nieskończoność.
Pytanie jak to leczyć bo do tej pory nie ma sensownych metod które faktycznie działają i o ile się orientuję to jest sporo dowodów na to, że orientacja seksualna jest wykształcana nie pod wpływem czynników społecznych tylko biologicznych. Innymi słowy, nie zrobi się homosia z kogoś, kto tym homosiem biologicznie nie jest. Homoseksualizm jest zjawiskiem powszechnym w przyrodzie i zawsze istnieje w populacji jakiś tam odsetek homosi także u zwierząt, które kultury podobnej do nas nie posiadają, przykładowo u małp, ale nie tylko zresztą u naczelnych. Jednakże zgadzam się, że podobnie jak niewidzenie, nie jest to stan normalny. Puki jednak nie da się tego leczyć nie należy tych ludzi wykluczać. Co do kobiecych panów i męskich lasek jedną z teorii jest oddziaływanie na nasz organizm związków chemicznych znajdujących się na mikrodrobinkach z niektórych typów plastiku oraz kosmetykach i innych produktach. Jest to podobno masowy problem i trudny do wyeliminowania, związki te oddziałują negatywnie na układ hormonalny swego czasu badano to nawet w Polsce na co prawda małej próbie ale zawsze coś. Być może procesy które obserwujemy to element czegoś czego nie jesteśmy świadomi tak jak właśnie ten plastik. Przecież zanieczyszczenie powietrza to dziś norma, to samo z wodą.
Odnośnie wypowiedzi Cinkciarza to teorii jest masę, a która prawdziwa cholera wie. Czy nie da się zrobić homosia hm… moze i nie da się, ale tak w stu procentach pewien tego nie jestem.
Teraz fakt, że coś jest pierwotne nie nzaczy, że jest normalne, bo ślepota też może być pierwotna i nie zmienia to faktu, że ślepotą jest.
Co do wypowiedzi Papierka, tutaj problem polega na tym, że najczęściej homoseksualiści nie uważają swojego problemu za problem. Fetyszyści niby też, ale z drugiej strony manifestacji wielbicieli damskich majtek, zapachu spod pachy, pępków raczej nie ma, w przeciwieństwie do ludziów lgbt więc hm…
Tomecki,
https://pl.wikipedia.org/wiki/Homoseksualne_zachowania_zwierząt
Co do homosiowych manifestacji i obnoszenia się, to w pełni się zgadzam, podobnie nie ma manifestacji osób horych psychicznie twierdzących, że są zdrowe zresztą mówi tak prawie każda z nich.
Z drugiej strony spotkałem się z poglądami wygłaszanymi przez osobę homo która równała pocałunek pary hetero i homo jako to samo obnoszenie się z płciowością jako taką przy czym nie wskazywała, że któryś jest lepszy. Trzeba też sobie uświadomić, że ci wrzeszczący i walczący homosie nie reprezentują całego środowiska, a jedynie lewacki aktywizm i nic więcej. Cała reszta chce poprostu żyć, są też tacy którzy chcą się leczyć ale na świecie nikt tego nie robi po za kościołem który swoimi metodami wpędza w jeszcze większe bagno a ponieważ homo zostało wykreślone z listy horób no to i pewnie mało kto mówi sprawdzam, tym bardziej że presja byłaby zapewne spora choć właściwie nie wiem na co niby miałaby być skoro nikt na homosiach nie zarabia.
Papierek, dla czego miłość miałaby być nie możliwa w związku homo?
To, że traktują równo wszystkich to wiem. Tuttaj powiedziałem co myślę, ale jak mówię dowodów nie mam, bo w temat się nie wgłębiałem. Z resztą może w ogóle o takie trudno. Inna rzecz, że staram się żyć zgodnie z maksymą „nie sądźcie, a nie będziecie sądzeni” dlatego nie zamierzam potępiać tych ludzi, obrażać ich świadomie, unikać itd. Po prostu uważam to za rodzaj choroby, czy zaburzenia i tyle. Każde zaburzenie ma swoje objawy, to również, a ludzkość z psychologii dopiero w przedszkolu jest.
Tomecki, myśmy nawet tam nie dotarli. Do tego przedszkola, o czym świadczy szacunek psychologów wielu do koncepcji freuda, które w środowiskach badających cokolwiek, stosujących eksperymenty, dawno już poszły do lamusa.
Chodzi mi tylko o to, czy miłość do faceta można nazwać zaburzeniem? W sęsie faceta do faceta. Jeżeli miłość takowa występuje, miłość rozumiana tutaj jako przeżycie duchowe, emocjonalne, nie nazwał bym tego zaburzeniem, ale jak wchodzimy w strefę erotyczną, to pociąg fizyczny, jak pzysłowiowy członek twardnieje na widok męszczyzny to sam ten fakt zaburzeniem owszem jest.
Hmm, rozpisałabym się, ale z tego też chyba wpis by wyszed 😀 Chyba nie do końca się z Tobą zgadzam, cieżkomi to określić, bo to generalnie ciężki temat jest, ale bardzo podoba mi się maksyma „Nie sądźcie, a nie będziecie śadzeni”, nawet jeśli w przypadku ludzi raczej się ona nie sprawdza
Widzę, że komentarzy sporo to chbya założę osobną kategorię na takie trudne sprawy :d i będzie się działo hahaha.
Nazwij ją „Trudne sprawy”
Właśnie się zastanawiam jak to to nazwać.
No „Trudne sprawy”, Ewentualnie „Sprawy trudne”, żeby się za nadto z pewnym popularnym programem nie kojarzyło
A ja powiem tak. Bycie gejem, gdy większość społeczeństwa jest heteroseksualna, nie jest tak samo zaburzeniem jak słuchanie muzyki klasycznej gdy większość społeczeństwa słucha popu.
Geje byli, są i będą. Przez dłuższy czas nie mogli się ujawniać, bo Chrześcijaństwo miało władzę absolutną. Nawet gdy ją straciło, sytuacja była ciężka, bo mimo, że gejów było dużo, nie wiedzieli, ilu ich jest, bo sami się nie ujawnili, sądzili, że jest ich bardzo mało, bo przecież nikt o tym nie mówił więc skoro jest ich tak amło, to sami się nie ujawnią. Tak powstało błędne koło. W pewnym momencie jednak znalazło się paru odważnych, a potem to już poszło lawiną. Jak się inni geje dowiedzieli, że jednak można i jednak nie jest to takie straszne to sami zrobili coming out, a im więcej ich było tym mniejszej odwagi to wymagało, tym więcej ich było i tak dalej. Błędne kolo, ale w drugą stronę.
O homoseksualiźmie jako o zaburzeniu nie ma co, moim zdaniem, mówić. Z tym jest tak jak z wieloma innymi cechami. są osoby bojące się pająków, odczuwające przyjemność z malowania, słuchające tej czy tamtej muzyki, nie odróżniające lewej od prawej, mające problemy z matematyką a będące dobre z polskiego, interpretujący dźwięki jako kolory, mające słuch absolutny i tak dalej. To wszystko to są cechy. Żadkie cechy, ale nadal cechy, nie zaburzenia. Taki słuch absolutny jest tu dobrym przykładem. Nie wiele osób go ma, nie wiele się z tym da zrobić, jak się go ma lub nie, ale on po prostu jest. Ja uważam, że z homoseksualizmem jest tak samo.
Fakt, że sytuacja polityczna, zwłaszcza na zachodzie, jest jaka jest. Próba, z resztą całkiem słuszna, nadania równych praw homoseksualistom i kobietom w pewnych sytuacjach zakrawa na absurd i powstają orwellowscy równi i równiejsze, ale idea, sama w sobie, jest jak najbardziej słuszna.
Na powyższe oczywiście są badania, na to, że homoseksualizm jest spowodowany, na pewno w dużej części, przez pewne kombinacje genów także. Istnieje teoria, że jest to swego rodzaju „mechanizm obronny” ewolucji, skierowanie zainteresowania ku własnej płci ma jakoby ograniczyć (ale nie uniemożliwić) osobnikom z jakichś względów przez ewolucję mniej porządanym rozmnarzanie. To akurat czcze rozwiązania naukowców, ale jeżeli to się potwierdzi… cuż, wyjdzie na to, że to wcale nie horoba a zjawisko całkiem naturalne.
Co do wychowywania dzieci przez pary homoseksualne, wypowiadać się nie zamierzam. Jak dla mnie jakiekolwiek tematy dotyczące wychowania, np. czy i kiedy zabierać prawa rodzicielskie i w jakim stopniu pozwalać rodzicom na wpajanie zasad religii, często zwane praniem muzgu, są bardzo delikatne i nie zamierzam ich poruszać z uwagi na brak wiedzy psychologicznej. Jak dla mnie w tej kwestii są potrzebne gruntowne i dokładne badania. Jak wiarygodni (w sensie wiarygodności jakichkolwiek badań naukowych) psychologowie zbadają, jak to z tym na prawdę jest i jaki ma to wpływ na dziecko, wypowidanie się już nie będzie potrzebne, wnioski przyjdą same.
Żebyś się, Mikołaju, nie zdziwił, bo badania zawsze można zakwestionować. A to zła metodologia, próbka, specjaliści nie tacy itd. Dzięki wszystkim za opinie i ciekaw jestem czy to się jakoś nam rozwinie.
Nie zgadzam się z Tobą, Mikołaju. Kurcze, dziwnie się czuję, pisząc Twojeimię w wołaczu. W każdym razie, niezależnie od tego, jakbym Cię nazwała, nie zgadzam się z Tobą.
nie może być to naturalne, bo pary homoseksualne nie mogą zajść w ciążę, a natura każdego zwierzęcia nakazuje rozmnażać się, co już z kolei z naturą zgodne jest
Obawiam się, że dla homosiów to nie jest argument. Z tego co wiem wg. nich fizjologia porodu to nic takiego.
no możliwe, że dla nich to nic takiego, ale z biologicznego punktu widzenia to pozwala nam się rozmnażać, czyli jednym słowem przetrwać, bez rozmnażania nie było by nas i tak gdyby był cały świat homosiów to za 100 lat by nas nie było. Chociaż naturę można oszukać, pobierając od obu stron plemniki, jajeczka itp itd.
No tak podobno to czy ktoś homo jest czy nie, zależy w większości od genów.
Jednak w Anglii sporo nastolatków, chłopaków, ma okres w którym uważa się za gejów, jest to tam traktowane w pewnym sensie jak dorośnięcie, w sensie, taki nastolatek ma taki no można powiedzieć, że bunt, potem u większości wraca do normy.
Także piepsszenie ludziom w głowach, o tym, że każdy może sobie od ręki zmienić płeć, albo mówienie, że w sumie niewiadomo kto jest mężczyzną a kto kobietą, potem jednak wpływa na zaburzenia z płcią związane.
no, autosugestia, reklama itd. Potem taki prypuszczalny hetero sobie pomyśli, a może ja jestem kimś innym, a może, itd.
Homoseksualizm występuje również wśród zwierząt. U bonobo na przykład akty homoseksualne zdarzają się częściej, niż hetero. Biologicznie uzasadnione to nie jest, ale – dalej mówię o bonobo – te zwierzęta odkryły, że seks, w każdej formie jest doskonałym narzędziem umożliwiającym unikanie konfliktów. I stało się to u nich społeczną normą. Myślę, że w przypadku naczelnych można to tak nazwać.
Teraz, w odniesieniu do ludzi. To się już ociera niemal o filozofię, bo to my ustalamy, nazywamy, co jest normą, a co nie. Ja nie zjem psa, małpy, bo to się z moim poczuciem moralności nie zgadza, ale ktoś inny problemu z tym miał nie będzie.
Trudna sprawa z tym homoseksualizmem, jeśli się spojrzy szerzej. Bardzo trudna. Sporo nad tym myślałam i jak narazie konkretnego poglądu sobie nie wyrobiłam. Po prostu, tak jak napisała Monia, staram się nikogo nie osądzać.
Ano dlatego nie odsądzam ich od czci i wiary, nie mniej jakiś tam pogląd na to mam i chyba nie jest on tak całkowicie po linii wielkiej tolerancji, pojmowanej bardziej nawet jako pochwała inności.
Jeszcze a propos tłumaczenia zjawiska zachowaniami zwierząt to zastanawiam się czy jest coś, czego u zwierząt nie znajdziemy. Tam chyba wszelkie perwersje, z konsumpcją partnera włącznie.
Dlatego nie podałam przykładu zwierząt powiedzmy… z niższego szczebla, lecz genetycznie (i nie tylko genetycznie zresztą) nam najbliższych. Swoją drogą, u delfinów to zjawisko też dość często występuje.
Teoretycznie, trudno posądzać zwierzęta o postępowanie wbrew naturze. To ponoć ludzka właściwość.
ok, ale również u ssaków zdarzają się ciekawe praktyki z wolnym seksem na czele. Pytanie czy mamy być jak zwierzęta.
Nie, nie. Zastanawiam się po prostu nad aspektem czysto biologicznym.
Dlatego staram się stosować do tego, co wyczytałem w biblii tj. zdecydowany odwrót od tego typu pomysłów, a jednocześnie było, nie było „kochaj bliźniego jak siebie samego”. Wypadkowa wg. mnie wychodzi taka, jak napisałem, ale oczywiście mogę się mylić.
Moje zdanie jest podobne do Tomeckiego, chociaż zawiera w sobie coś z postawy „a niech se robiom co chcom”. Myślę, bo też superpewnych informacji nie posiadam, że jest to jakaś choroba, zaburzenie, na pewno jakaś nienormalnosc. Tak, nie boję się tego słowa, bo też jest nienormalna. Normą jest widzieć, a nie być niewidomym. Podobnie normą jest, żeby to mężczyzna z kobietą robił w różnych celach, w które wgłębiać się nie będę. Co do „rejestracji” takich związków, to uważam, że absolutnie nie powinno się tego związku nazywać małżeństwem a formy jego zawarcia ślubem. A w kwesti, że niech se robiom co chcom, to w zasadzie, jak komuś ta brak naormalności nie przeszkadza, jeśli to nawet uważa za taką samą normę jak heteroseksualizm, to niech się ten pan z tym panem „kocha”, skoro musi, ale niech mnie ta pani z tą panią na marszu równości nie przekonuje, że to jest normalne, że oni wszystko tak samo jak my, tylko trochę inaczej. NIE.
No na tej zasadzie to ktoś CI powie, że niech mnie ten ślepak jeden z drugim nie przekonują, że oni też mogą pracować, mieszkać samodzielnie, mieć dzieci i plątać się zdrowym ludziom pod nogami, bo niby oni wszystko tak samo jak my, tylko inaczej.
Może i tak, tylko niewidzenie jest pewnym defektem ciała, który to defekt przy pomocy różnych dzisiejszych głównie elektronicznych, ale nie tylko, rozwiązań można zmniejszać. Raczej zmniejszać jego działanie, konsekwencje. Na honków nie masz programów heterolizujących.
Jednym z najczęściej używanych argumentów dowodzących normalności homoseksualizmu jest fakt wykreślenia go ze spisu chorób w 1973 roku przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne, a w konsekwencji także przez WHO. Dlaczego jednak stamtąd homoseksualizm zniknął?
Chyba najważniejszą informacją jest fakt, że homoseksualizm usunięto ze spisu chorób w wyniku głosowania. Naukowcy nie otrzymali rzetelnego raportu podsumowującego badania nad homoseksualizmem. Zamiast tego spotkania naukowców, członków APA były przerywane przez grupy aktywistów gejowskich rzucających emocjonalne oskarżenia – porównujących psychiatrów z nazistami i zarzucających im prześladowania.
"Dzięki atmosferze farsy jeden epizod z dziejów współczesnej psychiatrii uzyskał legendarny status. W korespondencyjnym głosowaniu z roku 1974 członkowie Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego (APA) przegłosowali – raczej niewielkim marginesem głosów – usunięcie homoseksualizmu ze swego katalogu zaburzeń psychicznych. Głosowanie poprzedzone było szalonym, a czasem brutalnym lobbingiem: spotkania stowarzyszenia były szturmowane przez aktywistów Gay Lib (?). Podczas kongresu przemówił przebrany i zakryty kapturem "Dr Anonymous", który zadeklarował, że jest gejem i zakomunikował, że ponad 200 innych członków APA też jest gejami, w ten sposób niejako grożąc ich ujawnieniem. (1)"
Gdy próbuje się stosować zasady demokracji do orzekania o faktach naukowych dochodzi do takich absurdów jak ogłoszenie ślimaka rybą lądową. Homoseksualizm także został metodami demokratycznymi wykreślony z listy chorób. Poniżej kilka konkretów.
Mit nr 1.
Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne wykreśliło homoseksualizm z listy chorób bazując na wielu obiektywnych i dobrze zaplanowanych badaniach naukowych.
Gdy w 1973 roku APA poddało pod głosowanie sprawę wykreślenia homoseksualizmu z listy chorób opierało się na dwóch studiach:
Hooker E. (1957) (2) oraz Robins, E. and Saghir (1971) (3). Oba badania przedstawiane były jako dowód na to, że jedyną różnicą między homoseksualistami a heteroseksualistami jest sprawa ukierunkowania pociągu płciowego. Czyli homoseksualizm to kwestia czysto seksuologiczna, a nie objaw głębszego zaburzenia.
Badanie Hooker zostało omówione pokrótce w artykule poświęconym chorobom psychicznym. Od strony metodologicznej badanie Hooker nie spełnia podstawowych wymogów naukowości. Oto najpoważniejsze zarzuty:
Homoseksualiści biorący udział w badaniu zostali celowo dobrani – były to wyłącznie osoby nie wykazujące cech psychopatologii, a także znające cel badania – jak po latach wspominała sama autorka: "Znałam mężczyzn, którzy byli oceniani i byłam pewna jako klinicysta, że byli relatywnie pozbawieni cech psychopatologicznych." (4) Nie da się zatem utrzymywać, że próba ta może być reprezentatywna dla całej populacji homoseksualistów.
Osoby o wyraźnych symptomach psychopatologii zostały odrzucone z grupy osób badanych.
W rezultacie badanie zostało przeprowadzone na starannie wyselekcjonowanej grupie 30 homoseksualistów i 30 heteroseksualistów, o których było z góry wiadomo, że nie będą się różnić – skoro odrzucono tych z objawami psychopatologii.
E. Hooker przebadała obie grupy trzema testami projekcyjnymi: ROR, TAT oraz MAPS. Testy przeprowadzały osoby nie mające doświadczenia w stosowaniu testów projekcyjnych. Co ważne – testy projekcyjne nie mają postaci 'testu wyboru’, do którego przykłada się klucz, lecz wymagają od osoby przeprowadzającej badanie kompetentnej interpretacji obszernych nieraz wypowiedzi osób badanych.
Hooker następnie porównała wyniki obu grup (homoseksualistów i heteroseksualistów) – nie znajdując między nimi różnic. Nie porównywała wyników osób badanych z wystandaryzowaną na tysiącach osób normą (dostępną dla tych testów). Porównywała tylko wyniki obu grup badanych. Nie była zatem w stanie wykazać, że obie grupy są zdrowe psychicznie – w odniesieniu do normy, lecz wyłącznie, że nie różnią się między sobą.
Jak pisze dr J. Satinover (5): "Jeszcze jeden kluczowy problem z badaniem: Hooker nie utrzymała nawet oryginalnej procedury eksperymentalnej, którą zaprojektowała, lecz zmodyfikowała ją, gdy wyniki homoseksualnej grupy testowej zanegowały jej hipotezy – wykazały istnienie różnic, które hipotetycznie nie powinny istnieć. Jedną z oryginalnych hipotez badawczych było założenie, że za pomocą ROR, TAT oraz MAPS nie można zdiagnozować orientacji seksualnej. Jednak w trakcie standardowych procedur TAT i MAPS, homoseksualiści nie byli w stanie powstrzymać się od wysoce homoseksualnych fantazji. Inaczej heteroseksualiści. Zarówno natura jak i stopień fantazji seksualnych wykazywanych w testach były odmienne dla grup homoseksualnej i heteroseksualnej, co jest szczególnie uderzającym faktem, biorąc pod uwagę, że osoby badane wiedziały, iż ten 'kontrolowany eksperyment’ ma na celu wykazanie, iż homoseksualiści nie różnią się od heteroseksualistów. W chwili gdy stało się oczywiste, że za pomocą TAT i MAPS można wykazać, które z osób badanych są homoseksualistami, Hooker wyeliminowała je z projektu badawczego, post hoc."
Studium Robins’a i Saghir’a Male and female homosexuality: natural history, także nie było wolne od poważnych błędów metodologicznych.
Autorzy stwierdzili, iż homoseksualiści i heteroseksualiści nie różnią się pod kątem zdrowia psychicznego kuriozalnie nie biorąc pod uwagę wyników wcześniejszych badań przeprowadzonych przez samych siebie. Wcześniejsze badania Robins’a i Saghira wykazują, iż lesbijki częściej popadają w alkoholizm niż kobiety heteroseksualne (6), a homoseksualiści znacząco częściej podejmują próby samobójcze niż mężczyźni heteroseksualni (7).
Studium miało na celu ocenę częstotliwości występowania psychopatologii w populacji homoseksualistów w porównaniu z heteroseksualistami. Jednakże badacze dokonali wstępnej selekcji osób badanych – odrzucili 14% homoseksualistów i 7% lesbijek ze względu na fakt, iż byli wcześniej hospitalizowani psychiatrycznie. Selekcji takiej nie dokonano w stosunku do heteroseksualistów. W ten sposób wyeliminowano homoseksualne osoby o najwyższym wskaźniku psychopatologii. Mówiąc prosto, aby wykazać, że homoseksualiści są tak samo zdrowi jak heteroseksualiści wyrzucono z grupy badanej chorych homoseksualistów.
Mit nr 2:
Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne podjęło decyzję o wykreśleniu homoseksualizmu z listy chorób w sposób wolny od jakichkolwiek nacisków aktywistów homoseksualnych.
W 1968 r. aktywiści gejowscy manifestowali na zebraniach Komisji Taksonomicznej APA, domagając się uczestnictwa w spotkaniach, na co w końcu wyrażono zgodę. (8)
Decyzja o wykreśleniu homoseksualizmu z listy chorób została podjęta na dorocznym Kongresie Psychiatrów Amerykańskich. Przez trzy lata, od 1970 do 1972 roku, kiedy podejmowano problem homoseksualizmu, aktywiści homoseksualni wpadali na spotkania i rozbijali je. Krzyczeli: "Przestańcie nas zabijać, wy nas nienawidzicie".
W roku 1970 wykład Irvinga Biebera na temat homoseksualizmu i transseksualizmu został przerwany przez osobę z zewnątrz, w tajemnicy wprowadzoną na spotkanie psychiatrów. Jak opisuje zajście Bayer (1981), naukowiec został m.in. nazwany "matkojebcą" (9).
W roku 1971 APA zdecydowało się na zorganizowanie w czasie Kongresu Psychiatrów Amerykańskich dyskusji panelowej – nie o homoseksualizmie, a prowadzonej przez homoseksualistów. Jedynym psychiatrą w grupie panelowej był Robert Spitzer, występujący jednak tylko jako moderator dyskusji. Jedynymi kwalifikacjami pozostałych osób do zabierania głosu w dyskusji panelowej był fakt… że są homoseksualistami. Można to porównać z propozycją, by jako eksperta w sprawie porodu kleszczowego na sympozjum ginekologów powołać kobietę, która w ten sposób rodziła.
W tym samym czasie grupa postępowych i gejowskich psychiatrów zaangażowała lewicowego aktywistę Franka Kameny’ego i działaczy Gay Liberation Front. Z podrobionymi dokumentami uwierzytelniającymi wdarli się oni na zamknięte spotkanie psychiatrów w czasie Kongresu.
Kameny porwał mikrofon i wygłosił następująca deklarację: "Psychiatria jest wcielonym wrogiem. Psychiatria wypowiedziała bezlitosną wojnę w celu naszej eksterminacji… Odrzucamy was, jako naszych właścicieli. Możecie to uznać za deklarację wojny." Mimo tej deklaracji kilka godzin później ta sama grupa aktywistów poprowadziła wspomnianą wyżej dyskusję panelową na temat homoseksualizmu (10).
Opisany wyżej incydent był tylko jednym z wielu. Po szczegółowy opis nacisków wywieranych na APA oraz negatywnych konsekwencji usunięcia homoseksualizmu z listy chorób zapraszamy do następujących lektur:
Satinover J.B., M.D., Ph.D. (2005) The "Trojan Couch": How the Mental Health Associations Misrepresent Science, NARTH
Socarides, W. Ch. M.D. (1978) The Sexual Deviations and the Diagnostic Manual. American Journal of Psychotherapy, 32/3
Mit nr 3:
Zdecydowana większość psychiatrów i psychoterapeutów była (i jest) przekonana, że homoseksualizm jest zdrowym wariantem ludzkiej seksualności.
Homoseksualizm został wykreślony z listy chorób przy 5816 głosów za i 3817 przeciw. Co więcej, nawet wśród osób, które głosowały za wyeliminowaniem homoseksualizmu ze spisu chorób, wielu było przekonanych, że dzięki usunięciu społecznego stygmatu z homoseksualistów – będzie można skuteczniej pomóc tym, którzy potrzebują i poszukują pomocy psychiatrycznej.
"Częstą odpowiedzią psychiatrów na referendum (z 1973r), co dotyczy także tych psychiatrów, którzy głosowali za zmianą, było twierdzenie, że teraz zarówno oni, jak i ich koledzy będą mogli bardziej efektywnie pomagać homoseksualistom, którzy rzeczywiście potrzebowali i pragnęli pomocy. Socarides powiedział nawet, że jedyny z pozytywnych skutków decyzji jest to, że świadomość problemu homoseksualizmu, dotarła do większej liczby psychiatrów, będą więc zatem bardziej gotowi go leczyć, zamiast ignorować, jak działo się to często wcześniej." (11)
Wywiady przeprowadzone z 2500 amerykańskimi psychiatrami w roku 1977 wykazały, że 69% z nich uważało homoseksualizm raczej za 'patologiczna adaptację’ niż za 'normalny wariant’ seksualności (12).
Mimo tego, w Wikipedii możemy przeczytać następująca informację: "W oświadczeniu Amerykańskiego Towarzystwa Psychologicznego czytamy, że decyzja o usunięciu homoseksualności z listy chorób nie była wynikiem działalności tzw. lobby homoseksualnego, lecz bazowała na wielu obiektywnych i dobrze zaplanowanych badaniach naukowych, a przekonanie o patologicznym charakterze homoseksualności jest przejawem antyspołecznych uprzedzeń."
(1) Porter R. (1997) Bringing order to mental disorders Nature, 389: 805-806 (artykuł płatny)
(2) Hooker E. (1957) The adjustment of the male overt homosexual. Journal of Projective Techniques, 21: 18-31
(3) Robins, E., Saghir, M.T. (1971) Male and female homosexuality: natural history. Comprehensive psychiatry [0010-440X] 6,12:503 (artykuł płatny)
(4) Hooker, E. (1993) Reflections of a 40-Year Exploration: A Scientific View on Homosexuality American Psychologist, 48/4: 450-453 (artykuł płatny)
(5) Satinover J.B., M.D., Ph.D. (2005) The "Trojan Couch": How the Mental Health Associations Misrepresent Science, NARTH
(6) Lewis CE, Saghir MT, Robins E., (1982) Drinking patterns in homosexual and heterosexual women. Journal of Clinical Psychiatry. 43/7: 277-279.
(7) Saghir M.T., Robins E., Walbran B., Gentry K.A. (1970) Homosexuality. III. Psychiatric disorders and disability in the male homosexual. American Journal of Psychiatry. 126/8:1079-1086; (artykuł płatny)
Saghir M.T., Robins E., Walbran B. (1969) Homosexuality. II. Sexual behavior of the male homosexual. Archives of General Psychiatry. 21/2: 219-229. (artykuł płatny)
(8) Komisja Taksonomiczna jest odpowiedzialna za publikowanie Diagnostic and Statistical Manual of Mental Disorders ? (DSM) – spisu chorób.
(9) Bayer R.(1987), Homosexuality And American Psychiatry: The Politics Of Diagnosis. Princeton: Princeton University Press, s. 104.
(10) Satinover J. B. (2005) op.cit.
(11) Conrad P., Schneider J.W. (1992) Deviance and medicalization: from badness to sickness, Temple University Press, Philadelphia, s. 209
(12) Lief, H. (1977) Sexual Survey Number 4: Current Thinking on Homosexuality, Medical Aspects of Human Sexuality: 110-11.